poniedziałek, 22 października 2012

Winter is coming!

... więc trzeba robić zapasy na zimę i zapełniać brzuszki! Żeby były miłe, okrąglutkie i aby grzały nas w zimowe poranki. Ach tam! Najwyżej wasi chłopcy będą mówić na was "pączusie" A potem... http://www.youtube.com/watch?v=TYSNTy32PG0  ;-) (3 minuta). Moje podwórkowe wróble oprócz tego, że przynoszą sporo plotek ( ćwierkają, albo żeby być na czasie; tweetują prawie tak jak te ze "Śniadania na Plutonie" ) już zaczęły zbierać małe co nieco.
  Na dworze żółto, pomarańczowo, złoto-orzechowo. Uwielbiam stawać pod naszym ogromnym orzechem i wąchać jesień. Jesień którą czuć w spadających liściach, dymie z ogniska u sąsiada, brudnych łapach Kropczana, grzanym piwie z miodem i goździkami. Udała nam się jesień w tym roku. Niestety ostatnio wraz z kolorową pogodą ducha przyplątała się pierwsza grypa. Siedząc w domu i grzejąc tyłek pod kołdrą, co robiłam? Gotowałam. Oczywiście była masa czosnku, mleka z czosnkiem, kanapek z czosnkiem, kapsułek czosnkowych. Wszystko było z czosnkiem. Czosnek. Czosnek. Czosnek. Nawet mój Tomuś był czosnkowy. Wspierał mnie w tych śmierdzących chwilach i wcinał go ze mną. I tak; z miłości do jedzenia, z konieczności zmiany smaku, chęci dzielenia się i przede wszystkim dzięki przemiłym słowom Nastazji i Dominiki (ach ta świetlana przyszłość która nas czeka!) powstał "This is Alicious".

 Smaki, kolory, zapachy, puszyste konsystencje. To wszystko kieruje nasze dłonie po te pyszne potrawy.
Smaki, kolory, zapachy, puszyste konsystencje. Chwytamy, otwieramy usta i już jesteśmy w niebie. Czekoladki się rozpływają, orzechy chrupią między zębami, kardamon drażni nos, ser pleśniowy przykleja się do języka, winogrono pryska sokiem, a słodziutkie mleko z zupy mlecznej idealnie spływa po gardle.
Smaki, kolory, zapachy. Lubię!
Kochani! Poczekajcie! Muszę iść coś zjeść ;-) haha

 I tak od kilku dni, pichcimy. W kuchni bałagan, mamcia Basia nie pocieszona. Brukselka, dynia, wino, granat, całus, mąka kukurydziana, drugi całus, orzechy, majonez, widelec na podłodze, sól aaaaaaaa nie jeść! Zdjęcie! Pstryk! Dobra jest! I mamy bloga.

 Zatem smacznego.


 Pamiętacie to wspaniałe uczucie,  kiedy wchodzi się do babcinej piwnicy a tam słoiki pełne pyszności niczym mityczne skarby? Co za pytanie! Pewnie,że pamiętacie. Chciałoby się wszystkie je schować pod sweterek i uciec. Zanieść do najlepszego chemika, aby poznał ten cudowny składnik który sprawia, że topniejemy, jak te bałwanki na widok jabłuszek, buraczków czy wisienek.
Porzekadło XXI wieku mówi, że "dzisiejsza kobieta już nie gotuje jak swoja matka, ale pije jak swój ojciec" Eee tam! Kilkanaście dni temu postanowiłam być jak babcia. I ze swojej piwnicy zrobić magiczną jaskinię. Przed domem jabłka spadały z drzew. W szafce siedział cicho cynamon i czekał na swoją wielką chwilę.

KUCHNIA PEŁNA MIŁOŚCI I JABŁEK czyli gotujemy słoiki




Potrzebne będą:
- 2 kg. jabłek
- mielony cynamon
- kilka łyżek cukru
- słoiki
- ogromniasty garnek
- ścierka

Jabłka obieramy i kroimy w kawałeczki.
Opcja nr 1 - kompot
Pokrojone jabłka wrzucamy do słoika, dodajemy łyżek cukru, tyle na ile mamy ochotę, aby były słodkie.
Zalewamy wodą. Zakręcamy. Najlepiej poprosić mężczyznę. Będziemy mieć dobrze zakręcone słoiki a i mężczyzna zostanie doceniony ;-)
Opcja nr 2 - smażone np do szarlotki
Pokrojone jabłka smażymy na patelni z cukrem i cynamonem do momentu aż będą miękkie.
Siup do słoika i zakręcamy,

Do wielgachnego gara nalewamy wodę, 3/4 wysokości naszych słoików. Na spód kładziemy ściereczkę, aby nie popękały podczas gotowania. Gotujemy ok 30 minut. Po wyjęciu stawiamy je do góry nogami aż do ostygnięcia. I mamy, magiczną piwnicę ;-)
Ps. nie zapomnijcie o opisaniu słoików, będzie się jeszcze milej na nie patrzyło.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz