środa, 5 grudnia 2012

Tosty francuskie z borówkami

   Uwielbiam odkrywać nowe rzeczy! I nie mówię tu tylko o jedzeniu. Odnajdywanie nowych smaków, piosenek, książek, zdań, miejsc jest zaskakujące, miło głaszcze naszą duszę. Sprawia, że czujemy się niczym mali odkrywcy, a nawet i bohaterowie. A gdy możemy się naszym znaleziskiem podzielić z ukochaną osobą, wtedy cieszy jeszcze bardziej! Też tak macie? Czy wolicie jak Gollum, schować swój sssssskarb głęboko w kieszeni i upijać się nim w samotności? Ja zdecydowanie wolę, ogłaszać całemu światu co koniecznie musi posłuchać, obejrzeć, dotknąć, zjeść. Chyba, że jest to maleńki słoik, pachnącego, słodkiego dżemu z bardzo dziwnym posmakiem. Wtedy jestem Smeagolem w stu procentach ;-) Tylko się tak nie garbię ;-) sssssssłoiczek, sssssskarb, sssssssmakowity...
  Dżemik dżemikiem, ale taki właśnie skarb znalazłam dziś w swojej lodówce. Miałam już wcześniej na niego oko, ale wydawało mi się, że jest kolejnymi truskawkowymi konfiturami. Słoiczek jest mały, zgrabny koloru bordowego. Otworzyłam. Są pesteczki, galaretowata konsystencja, na bank truskawkowy. Odrobina na łyżkę, z łyżki na język i.... zdziwienie! Co za smak! Kochani, ja nie mam pojęcia co się tam kryje! Wsadzam łyżkę, smakuję, smakuję... nic. Jeden palec do słoika, drugi, zostawiam na ustach, zlizuję... nic! Wącham - truskawki. Próbuję - nic. Podsunęłam Tomkowi pod nos, spróbował, zdiagnozował - skittlesy! Coś podobnego! Próbuję raz jeszcze, matko z córką! Toż to skittlesy i truskawki zaczarowane w dżemową galaretkę! Tak naprawdę nie jestem przekonana, czy nasze kubki smakowe nie zrobiły nam psikusa. Może ktoś z Was ma ochotę, zmierzyć się z tą zagadką? Nie wiem jeszcze jakby to miało wyglądać, ale jak tylko coś wymyślę to napiszę. A teraz idźmy dalej w odkrywaniu. Kilka dni temu, znalazłam fantastyczne radio! Włączyłam iTunsa, żeby posłuchać "Talking Heads" i wyskoczyła mi jakaś aktualizacja. Ja z update'ami, informatyką, komputerami jestem na bakier, więc szybko kliknęłam 'zainstaluj' i już. Wyskoczyło mi okno z kilkunastoma radiami, przeróżne; country, electric, hip-hop itd. Kliknęłam pod jakże cudowną literę 'A' i włączyło mi się radio: American songbook SKY. Moje uszy są przeszczęśliwe. Moje ramiona kołyszą się, a w brzuchu czuję tysiące barw. Dużo zieleni i błękitów. Klasyczne głosy od Mela Torma przez Dianę Krall po Nata Kinga Cole'a. Wspaniałe! Słucham, słucham, słucham, co chwilę próbując skittlesowego dżemu.
   I nareszcie, odkrycie nr 3 - tosty francuskie. Puszyste, słodkie, delikatne, z odrobiną jesieni - borówkami. Przepis tak prosty, tak smaczny, a do znalezienia go wystarczyło jak się okazuje, przypadkiem włączyć telewizor. Chałka smażona na masełku, zawładnęła naszymi podniebieniami i sercami. Rozpieszczanie, rozmiękanie, puszystość - to słowa na dziś.


Tosty francuskie z borówkami i miodem






Potrzebne będą:
- 1 chałka (nawet lepiej gdy będzie kilkudniowa, wtedy bardzo dobrze będzie nam wchłaniać mleko)
- 400 ml mleka
- 2 jaja
- 2 łyżki masła
- łyżeczka cukru waniliowego
- 50 g drobnego cukru
- 2-3 łyżeczki midu
- owoce: borówki/maliny/lub co lubicie ;-)

Mleko, jaja i cukry wymieszajcie w miseczce. Kromki chałki maczajcie w mieszance, aż napęcznieją. Smażcie na masełku dopóki nie zrobią się brązowe. Gorące tosty podawajcie posypane owocami, i polane miodem.
Do tego zimne mleko albo świeży sok z pomarańczy.
Mmmmm... smacznego...
Alicja.


Żeby się przyjemnie smażyło...



ps. a z dżemikiem może konkurs?