sobota, 9 marca 2013

Odwrócone ciasto ananasowe

   Ile razy w życiu się przeprowadzaliście, hmm? Ja 6. Z Wawrowa do Leeds, z Leeds do Wawrowa, z Wawrowa do Poznania, z Poznania do Wawrowa, z Wawrowa do Warszawy, i z Warszawy do Wawrowa! Uff... i jak na razie starczy mi tego. Na opowieści z miasta koziołków, studenckiego mieszkania, zapiekanek "Tej", operologii i tramwaju nr 6, przyjdzie pora. Dziś stolica.
  Peron nr 1, ja, ogromna walizka i płacząca Mama - tak wyglądał mój dzień przeprowadzki do Warszawy. Po co, i na co mi to było? Z miłości. Pofrunęłam na skrzydłach miłości, do Tomaszka. Grudzień. Zima. Okropność. Praga. Jeszcze większa okropność. Ja, Tomaszek, Hobbici i Józia. Cały nasz domek. Później pojawił się Michał M, który zaraził nas Warhammerem Inwazją. I tak sobie mieszkaliśmy w dwupokojowym mieszkaniu, niedaleko meneli, przy Rondzie Starzyńskiego, nad Wisłą, przez pół roku.
  Pierwszy dzień w pracy, pierwsze spotkanie z małą, cwaną, wredną, ale (co się później okazało) kochaną istotką o oczach jak księżyce. Pierwsze zdanie - "Alicja, wykałaczki" Pierwsza odpowiedź "Pfff, wiem." Potem już tylko wspólne picie bananowego piwa, ciągłe słuchanie Adele, skrupulatne, zakrapiane inwentaryzacje, zmiany od 5 rano, super paw w Łazienkach. Miło było Angelka, prawda? Picie piwa pod Pałacem Kultury to chyba nie był za mądry pomysł haha. Obyło się bez mandatów ;) I te wszystkie pyszności! Sałatki, świeżutkie kanapki z mozzarellą i bazylią, malinowe smoothie, gorąca czekolada i uśmiech na buziach klientów. Moja praca w Cafe Clubie była bardzo pyszna! Mimo tego, że wstawałam o 4:00 i, że czasem było ciężko to bardzo lubiłam do niej chodzić.
   W domu wojowałam z kotem, gotowaliśmy wspólnie obiady, graliśmy w planszówki. Chodziliśmy nad Wisłę, pić piwo, robić ogniska. O jaaaaaaaa! Pamiętasz Wat jak upiekłeś nam łososia! Ale był smaczny! Czasem też się po prostu nudziliśmy, wtedy z Żanetą oglądałyśmy "Gotowe na wszystko". Siedziałyśmy na kanapie i śledziłyśmy perypetie Desperatek. Po kilku seansach Michał podarował nam, mięciutki, niebieski kocyk! Oczarowane Bree Van de Kamp, próbowałyśmy gotować jak ona. Wychodziło.... różnie. Kilka dni temu Żan zaproponowała, abyśmy telepatycznie się połączyły i upiekły specjał Pani Kamp, Odwrócone Ciasto Ananasowe. No to upiekłam. Żan przełożyła pieczenie na kolejny weekend, więc nie wiem jeszcze jak jej wyszło, a moje prezentowało się całkiem całkiem. No i nie rozlało się, i było smaczne!
  Czy tęsknię za Warszawą? Może odrobinę. Za Przyjaciółmi którzy tam zostali, za starym kinem Luna, które pachnie porządnym starym fotelem, i za gorącymi pączkami.

Odwrócone ciasto ananasowe








Potrzebne będą:
- 170 g masła
- 1 puszka ananasów
- wiśnie kandyzowane/ z kompotu
- 4 jaja
- 200 g mąki tortowej
- 2 nie za czubate łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 szklanki cukru

Przygotowujemy masło: kroimy w kostkę i odstawiamy aby nabrało pokojowej temperatury. Tortownicę (najlepiej o średnicy 24 cm) smarujemy dokładnie kawałkiem naszego miękkiego masła. Ananasa odsączamy z zalewy, której nie wylewamy ani nie wypijamy ;) Układamy na dnie tortownicy plasterki ananasa, i wiśnie. Jajka i 6 łyżek syropu ananasowego miksujemy na jednolitą masę.Przesianą mąkę, cukier i proszek do pieczenia mieszamy w drugiej misce. Do mieszanki z jaj i syropu dodajemy masło, i całą resztę uprzednio już wymieszaną. Miksujemy aż powstanie ładna, gładka masa. Tak przygotowane ciasto wykładamy na ananasa i wiśnie, delikatnie rozprowadzamy łyżką. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika na 25-30 minut. Po 25 minutach sprawdziłam drewnianym patyczkiem jak sytuacja wygląda. Wciąż się lepiło, więc zostawiłam jeszcze na 10 minut. Kiedy ciacho się upiecze, odstawiamy na kilka minut do ostygnięcia, potem już tylko wystarczy odkroić boki, zdjąć obręcz, przykryć talerzem/paterą/tacą i obrócić do góry dnem ;) 

Mała rada:  W tym przepisie, należało blachę wyłożyć papierem do pieczenia, i posmarować go masłem. Zrobiłam tak, ale nie polecam tego. Papier zwilgotniał, namiękł od gorąca i pofałdował się. Ciasto nie przywarło, ale zostały na nim odbite paski od tych fałdek. Nie wygląda to za ładnie. Jeśli się przyjrzycie na zdjęciu to można je zauważyć. 

Ha! i jestem prawie jak Bree Van De Kamp!
A teraz jak już upieczecie, zobaczcie jak wyszło Gabi...

Smacznego,
Alicja


Przepis na ciasto pochodzi ze strony: kwestiasmaku.com

6 komentarzy:

  1. No nie wierzę jak przeszłaś od przeprowadzek do odwróconego ciasta:D świetne:) Jak czytałam Twój opis, to przez moment miałam wrażenie jakbym czytała Allison Pearson:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brakuje mi tych Desperatowych seansów i Pędzących Żółwi :) Ech, no cóż teraz łączymy się w gotowaniu, zawsze to coś... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Policzmy moje przeprowadzki: Żory->Bełk->Warszowice-> Kraków (W Krakowie 6 przeprowadzek ze wszystkimi betami) -> Warszawa -> 3 przeprowadzki, a więc w sumie 10. Nie tak dużo w sumie. Ale nie liczę przprowadzek do domu na czas wakacji podczas studiów. :) U nas to jeszcze na pewno nie koniec... Następny etap - Chorzów?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciasto wygląda pysznie. A Warszawa... nigdy nie lubiłam tego miasta. Wydawało mi się zbyt chaotyczne, snobistyczne, nieludzkie. Teraz przyszedł czas, gdy muszę przyzwyczajać się do myśli, że pewnie za około rok, wyprowadzę się do stolicy. I trochę mnie to przeraża...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawstydziłam się ;) Dziękuję za miłe słowa.
    A Warszawa hmm... Fajna jest na trochę. Potem trzeba wrócić do miejsca mniejszego, cieplejszego, przytulniejszego. Nazbierać sił i znów ją odwiedzić. Wtedy jest wspaniała.

    Żan, może znów coś zrobimy z przepisów Bree?

    OdpowiedzUsuń