Dziś szybko, tylko klika zdań, bo czekają na mnie małe przyjemności. Lubicie się rozpieszczać? Ja bardzo! Szczególnie w chłodny, zimowy wieczór, kiedy pies i kot siedzą cały czas pod kaloryferem a za oknem świszczy mroźny wiatr. Na wieczór pełen uciech zaplanowałam: Tomasza, ciepłą kołderkę, termofor i film. Bo cóż przyjemniejszego, niż dotykanie zimnymi stopami gorącego termoforu, wcinając popcorn i podziwiając na ekranie Daniela Day-Lewisa. Oglądamy dziś, ponoć bardzo monumentalne, amerykańskie kino - Lincoln. Masa nominacji do Oscarów, no i Daniel, Daniel, Daniel, Daniel. Dla mnie jest świetny. Nieziemskie kreacje filmowe ("Aż poleje się krew" , "Ostatni Mohikanin") i doskonały styl, dojrzałego mężczyzny z nutką zbira. Clooney, Banderas, pfff.... oni są po prostu stylowi a Daniel ma to coś. I uwielbiam gdy nosi kapelusze.
I jeszcze coś, co sprawi dużo frajdy, na przykład przy jutrzejszym śniadaniu ;)
Sałatka z mozzarellą, pomarańczą, szpinakiem i orzechami.
Potrzebne będą (na 4 porcje, na małych talerzach):
- pół główki małej sałaty lodowej
- 2-3 garści świeżego szpinaku
- 2 kromki chleba
- 1 pomarańcza
- 1 mozzarella (lub jedno opakowanie takich mini kuleczek z mozzarelli)
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- garść orzechów laskowych
- sól, pieprz
Sałatę i duże liście szpinaku szatkujemy (mniejsze listki szpinaku mogą zostać w całości, będzie bardzo ładnie wyglądało). Kroimy pomarańczę i mozzarellę w małe kawałki. Kromki chleba pokrojone w małe kostki smażymy na patelni z łyżką oliwy aż się zarumienią. Muszą lekko ostygnąć, wtedy wszystko ze sobą mieszamy, posypujemy pieprzem, odrobiną soli, i orzechami. Ja nie drobiłam orzechów. Ale jak wolicie ;)
Polewamy łyżką oliwy, mieszamy i mamy kolorowe, bardzo wiosenne śniadanie, albo kolację zimową porą!
Smacznego,
Alicja
wtorek, 19 lutego 2013
poniedziałek, 11 lutego 2013
Oliwki pieczone
Chcę już koniec lutego! Chcę, żeby ta okropna zima już sobie poszła. I choć dzielnie sobie z nią radzę, i to bardzo przyjemnymi sposobami to mam już jej po dziurki w nosie. Chcę już lato! Chcę chodzić po lesie tylko w sandałach, zbierać jagody w lesie u babci Stasi, jeść je ze śmietanką, na pomoście mocząc stopy w ciepłym jeziorze.
Ale najbardziej na świecie to chcę już oglądać Oscary. Jeszcze 13 dni! Wieczór już mam zaplanowany. Będzie szampan, zacne towarzystwo, dobre jedzenie, kołderka i trąbki do wiwatowania! A co! I (uwaga to jest groźba) jeśli Anne Hathaway nie dostanie statuetki, za drugoplanową rolę to... to... to... to jeszcze nie wymyśliłam co, ale na pewno nie ujdzie im to na sucho! ;) Ale zanim gwiazdy pokażą nam swoje śnieżnobiałe zęby, dziękując Bogu, rodzinie, przyjaciołom, psu, kotu za nagrodę, zanim popłyną pierwsze łzy wzruszenia, ktoś musi to wszystko zaplanować, i nakarmić głodne, wyrzeźbione brzuchy Hugh Jackmana i Quentina Tarantino. Z tym wyrzeźbieniem to raczej tylko Hugh. (co nie Rafał? :-] ) O brzuchy na bankiecie zadba jedyny taki, wspaniały, niezastąpiony od 18 lat Wolfgang Puck. Jego doskonały styl i szyk z jakim przygotowuje potrawy nadadzą pooscarowej gali na pewno niezapomnianego smaku. Uchylono już rąbka tajemnicy, i zdradzono co w tym roku pojawi się na stołach w Dolby Theatre w Hollywood. I na pewno nie będzie to popcorn i nachosy. Puck w tym roku, musi zadowolić gusta prawie 1500 osób! Aktorzy, operatorzy, kostiumolodzy, reżyserzy, dźwiękowcy będą mogli wybierać spośród około 50 potraw.
A oto kilka pozycji z tego wykwintnego menu:
- sałatka z japońskiej brzoskwini
- grillowane karczochy
- ciasto z kurczaka z czarnymi truflami
- wegańska pizza hors d' oeuvres
- sałatka z buraczków i orzechów
- wędzony łosoś i chrupkie pieczywo w kształcie statuetek
- czekoladki również w kształcie Oscara ;)
Całkiem przyjemnie, prawda?
W mojej wawrowskiej, maleńkiej kuchni przez chwilę dziś było równie wykwintnie. Pozwoliłam sobie na niecodzienne połączenie. Miałam małą chandrę, najpierw myślałam, że coś upiekę ale potem wpadł mi w oko przepis Trish Deseine na pieczone oliwki. Smak jest... nieszablonowy, powiedziałabym, że nawet niepokojący. Bo mamy do czynienia z czarnymi, gorzkimi oliwkami i słodką pomarańczą. Do tego odrobina czosnku i równie gorzkiej oliwy. Czy to aby nie za dużo, nie za śmiało? Spróbujcie sami. Na pewno, nie wszystkie kubki smakowe to zatwierdzą. Moje podniebienie było zaintrygowane, i choć do końca nie przekonało się do rozmarynu to szybko podpowiedziało, że miód by wszystko zrównoważył.
Potrzebujemy:
- 25 dag czarnych oliwek
- 1 ząbek czosnku
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- szczypta rozmarynu
- 1 pomarańcza
Rozgrzewamy piekarnik do 150 stopni. Oliwki wkładamy do żaroodpornego naczynia, z pokrojonym czosnkiem, posypujemy odrobiną rozmarynu, polewamy oliwą i sokiem z połówki pomarańczy. Drugą połowę kroimy w cienkie ćwiartki i układamy obok oliwek. Pieczemy ok 20 minut.
Intuicja mi podpowiada, żeby zastąpić rozmaryn łyżką miodu. Wymieszać z wyciśniętym sokiem z pomarańczy i wtedy dopiero polać oliwki. Byłoby słodko-gorzko. Następnym razem spróbuję.
Oliwki jadłam z klasyczną grzanką z wyskakującego tostera.
Smacznego, Alicja.
czwartek, 7 lutego 2013
Buchty drożdżowe z jabłkami
Naszło mnie dziś na Wojaczka.
Nie pamiętam jak na niego trafiłam, kiedy i gdzie.
Zapamiętałam tylko ten wiersz. Dla mnie genialny. Ludzie na forach dyskutują, kłócą się, opluwają bezsensownym słowami, próbują znaleźć rację: erotyk czy absolutnie nie. Smutny, pełen goryczy czy po brzegi zatopiony w miłości największej, najgłębszej. A może jedno i drugie? Nie lubię tego. Nie rozumiem po co to robią. Dziś dla mnie to list zostawiony na białej poduszce, ukradkiem, po cichu. Zostawiony przez kobietę wychodzącą z mieszkania mężczyzny, któremu oddała już wszystko. Któremu poświęciła wiele. Dużo, za dużo. Ale zrobiłaby to znów bez wahania. Widzę jak wychodzi, powoli zamyka za sobą drzwi. I choć nie chce, stawia kroki do przodu z nadzieją, że on w końcu uwierzy, zrozumie.
''Prośba'' Wojaczek.
Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno mieć nie mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła
Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś
Że nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz
I trochę mojej, kuchennej poezji.
Buchty drożdżowe z jabłkami
Potrzebne będą:
Ciasto:
- 20 g drożdży
- 60 g cukru
- 450 g mąki
- 200 ml ciepłego mleka
- 100 g stopionego masła
- 3 żółtka
- 1 łyżka cukru waniliowego
- skórka z 1 cytryny
- szczypta soli
- 20 g masła do posmarowania blachy
- 50 g masła do posmarowania bułeczek
- 10 g cukru pudru do posypania
Nadzienie:
- 3-4 jabłka
- cukier
- cynamon
Sos:
- sok z 3 pomarańczy
- 130 g cukru
- 100 ml śmietanki kremówki
- 2 łyżki wody
Ciasto: Do miseczki wkrusz drożdże i rozetrzyj je z odrobiną cukru. Wlej 100 ml mleka i wymieszaj z 100 g mąki. Odstaw do wyrośnięcia. Żółtka utrzyj z cukrem. Dodaj do rozczynu z resztą mąki i mleka, stopionym masłem, skórką z cytryny i szczyptą soli. Zagnieć ciasto, przykryj ściereczką i odstaw przynajmniej na godzinę do wyrośnięcia. Z ciasta uformuj wałek, pokrój w plastry. Każdy kawałek spłaszcz, nałóż porcję nadzienia. Sklej jak pączki, czyli po prostu uformuj nieduże kulki, połóż na wysmarowanej blasze, jedna koło drugiej. Posmaruj stopionym masłem, piecz ok 40 minut w tem. 170 stopni.
Nadzienie: Tak naprawdę, możecie do środka włożyć co się Wam tylko zamarzy. Ja włożyłam, kawałki jabłek usmażonych na patelni z cynamonem i cukrem. Jabłka należy pokroić w małe kawałki, dodać trochę cukru, cynamony i smażyć aż zmiękną.
Sos: Robiłam go pierwszy raz, był smaczny ale podejrzewam, że lepiej komponowałby się z nadzieniem np. marcepanowym. Tu po prostu było już bardzo słodko. Ale jeśli macie ochotę to próbujcie, może coś zmienicie i odkryjecie ekstra smak. A zrobiłam go tak: W małym rondelku rozpuść cukier w wodzie i skarmelizuj go na złoty kolor. Dodaj sok z pomarańczy i odparuj połowę. Po ostudzeniu wymieszaj ze śmietanką kremówką.
Nie zapomnijcie przypudrować bułeczek cukrem!
Do bucht piłam zimne mleko, smakowało wspaniale!
Smacznego!
Nie pamiętam jak na niego trafiłam, kiedy i gdzie.
Zapamiętałam tylko ten wiersz. Dla mnie genialny. Ludzie na forach dyskutują, kłócą się, opluwają bezsensownym słowami, próbują znaleźć rację: erotyk czy absolutnie nie. Smutny, pełen goryczy czy po brzegi zatopiony w miłości największej, najgłębszej. A może jedno i drugie? Nie lubię tego. Nie rozumiem po co to robią. Dziś dla mnie to list zostawiony na białej poduszce, ukradkiem, po cichu. Zostawiony przez kobietę wychodzącą z mieszkania mężczyzny, któremu oddała już wszystko. Któremu poświęciła wiele. Dużo, za dużo. Ale zrobiłaby to znów bez wahania. Widzę jak wychodzi, powoli zamyka za sobą drzwi. I choć nie chce, stawia kroki do przodu z nadzieją, że on w końcu uwierzy, zrozumie.
''Prośba'' Wojaczek.
Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno mieć nie mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła
Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś
Że nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz
I trochę mojej, kuchennej poezji.
Buchty drożdżowe z jabłkami
Potrzebne będą:
Ciasto:
- 20 g drożdży
- 60 g cukru
- 450 g mąki
- 200 ml ciepłego mleka
- 100 g stopionego masła
- 3 żółtka
- 1 łyżka cukru waniliowego
- skórka z 1 cytryny
- szczypta soli
- 20 g masła do posmarowania blachy
- 50 g masła do posmarowania bułeczek
- 10 g cukru pudru do posypania
Nadzienie:
- 3-4 jabłka
- cukier
- cynamon
Sos:
- sok z 3 pomarańczy
- 130 g cukru
- 100 ml śmietanki kremówki
- 2 łyżki wody
Ciasto: Do miseczki wkrusz drożdże i rozetrzyj je z odrobiną cukru. Wlej 100 ml mleka i wymieszaj z 100 g mąki. Odstaw do wyrośnięcia. Żółtka utrzyj z cukrem. Dodaj do rozczynu z resztą mąki i mleka, stopionym masłem, skórką z cytryny i szczyptą soli. Zagnieć ciasto, przykryj ściereczką i odstaw przynajmniej na godzinę do wyrośnięcia. Z ciasta uformuj wałek, pokrój w plastry. Każdy kawałek spłaszcz, nałóż porcję nadzienia. Sklej jak pączki, czyli po prostu uformuj nieduże kulki, połóż na wysmarowanej blasze, jedna koło drugiej. Posmaruj stopionym masłem, piecz ok 40 minut w tem. 170 stopni.
Nadzienie: Tak naprawdę, możecie do środka włożyć co się Wam tylko zamarzy. Ja włożyłam, kawałki jabłek usmażonych na patelni z cynamonem i cukrem. Jabłka należy pokroić w małe kawałki, dodać trochę cukru, cynamony i smażyć aż zmiękną.
Sos: Robiłam go pierwszy raz, był smaczny ale podejrzewam, że lepiej komponowałby się z nadzieniem np. marcepanowym. Tu po prostu było już bardzo słodko. Ale jeśli macie ochotę to próbujcie, może coś zmienicie i odkryjecie ekstra smak. A zrobiłam go tak: W małym rondelku rozpuść cukier w wodzie i skarmelizuj go na złoty kolor. Dodaj sok z pomarańczy i odparuj połowę. Po ostudzeniu wymieszaj ze śmietanką kremówką.
Nie zapomnijcie przypudrować bułeczek cukrem!
Do bucht piłam zimne mleko, smakowało wspaniale!
Smacznego!
Subskrybuj:
Posty (Atom)